Ach, Monika! Dziewczyna, która w torebce nosi śrubokręty, klucze francuskie, gwoździe i inne przydatne narzędzia. Przydatne jej, a przy okazji i mnie. Ponieważ Monika jest ogromnie pracowita. Po pracy zwyczajnej, takiej za pieniądze, wpada czasami do nas. Ot tak, towarzysko, a niekiedy przy okazji skoczy do apteki albo pomoże w czymś wymagającym więcej siły. Więcej, niż ja i Bratek posiadamy wspólnie.
Bo Monika, oprócz pracowitości, posiada wspaniałą cechę: lubi majsterkować - jak to sama nazywa. Lubi też pomagać.Fakt: młodsza jest ode mnie o jakieś dwa pokolenia, ale potrafimy się porozumieć.
Monika jest przepięknie chuda i wysoka. No i niesamowicie silna.
Monika sama, jednoosobowo, zaadaptowała sobie na mieszkanie poddasze domu babci, z którą mieszka. Widziałam zdjęcia, zrobione chronologicznie - od pustego strychu z prześwitami, po gotowe mieszkanie ze ścianami, sufitem i podłogą.
Nic więc dziwnego, że umówiłyśmy się na Dzień, W Którym Przyjadą Meble. Monika podjęła się je poskręcać i poustawiać na miejscu. Tym łatwiej miało być, że dwa miały być już gotowe i w całości - tapczan i mebel egzotyczny.
Wiekopomna chwila nade(j)szła i dostałam maila. Że jutro przyjedzie kurierem paczka, sztuk: jeden, o wadze sto osiemdziesiąt kilo. Tego to już i Monika by nie uniosła!
Nic to, miała przyjść po pracy, a przesyłka zapowiedziała się na wczesne godziny poranne. Więc umówiłyśmy się: niech stoi. Pomyślimy potem.
Pan kurier wraz z ładunkiem najpierw o mało nie utopił się w naszym bagienku, szczęśliwie udało mu się jednak wycofać i trafić dziobem w bramę, którą otworzyłam mu elektrycznie specjalnym przyciskiem przy domofonie. Pilota pożyczyłam jednemu z sąsiadów, jako osoba spieszona i mieszcząca się dzięki temu w furtce. No to na co mi pilot. Brama tego dnia akurat działała, otworzyła się i pan kurier wyładował pod moim ogródkiem stuosiemdziesięciokilogramowy monolit, na palecie. Popatrzył na moje załamane dłonie, w jego oczach błysnęła iskierka litości, westchnął, po czym zażądał noża.
- Zaniosę to pani pod drzwi przynajmniej - poinformował - ale po kawałku.
Przyniosłam mu nóż do tapet - mam cały komplet, wszystkie rozmiary - i rozciąwszy opakowanie pan kurier ponosił przez korytarz dwa meble w całości i kupę płaskich paczek. Długich za to. Paletę pozwoliłam mu łaskawie zabrać, choć miałam ochotę ją zatrzymać, wszak do mnie należała. Ta chęć do posiadania palet wzięła się u mnie z czasów, kiedy przez chwilę miałam w Krakowie "Kawiarnię Muzyczną". Przez trzy miesiące ledwie, lecz przyzwyczaiłam się do niej i z palet planowałam zbudować scenkę. Były jednak niedostępne, więc koncerty ( tych kilka, które zdążyły się odbyć) dostały ksywkę "Na klepisku". Też fajnie.
Odegnałam sprzed oczu obojga to straszne wspomnienie i oddałam panu paletę. Ciekawe, co bym z nią tutaj zrobiła? Scenę w ogródku???!!! Sceny w ogródku w ilości hurtowej produkują moje psy, wystarczy tego...
Paleta odjechała wraz z kurierem i jego autem, a przybyła Monika, po pracy. Przebrała się w byle co, po czym wzięła się do roboty. W ciągu dwóch godzin poskładała i poskręcała wszystkie puzzle, poharatała sobie lakier na pazurach i usiadła na podłodze bez sił. Już nie mogła podobijać kołków do szuflad. Siła siadła.
Udało mi się namówić ją na krótki odpoczynek, wypiłyśmy kawkę i Monika zabrała się do przemeblowywania. Moją biblioteczkę pełną książek przesunęłyśmy na nowe miejsce obie - choć chciała sama, tapczan zamówiony przesunęła i postawiła na upatrzonym miejscu. Pozostało tylko wepchać pomiędzy łóżka (tapczany) mebel typu "długa i niska komódka pod telewizor", taka z tych nowoczesnych meblościanek, co to już meblościankami nie są, chociaż podobnie wyglądają. Tyle że dziurę mają w środku. Na telewizor właśnie. Naszego mebla to nie dotyczyło, bo telewizor poszedł w lewo, stać na dwóch płytkich witrynkach. Mebelki dwa razy po trzydzieści centymetrów, tv: 32", czyli około siedemdziesięciu chyba. Nie zmieści się cholernik, tym bardziej, że tuż za nim czaił się do wjazdu wysoki regał z książkami.
Obie - ja i Monika włączyłyśmy turbodoładowanie myślowe i obie wymyśliłyśmy to samo - trzeba po prostu rozsunąć szafki. Na szerokość telewizora - i już. Zupełnie ładnie to wygląda. Monika wszystko przepięknie podłączyła, acz pewne trudności miała z wydarciem ze ściany odpowiedniej długości kabla antenowego. Brakowało dosłownie kilku centymetrów! A głupia ściana nie chciała już dać nawet jednego. Monika zajrzała do salono-kuchni, obejrzała wylot od kabla i zapytała.
- A czemu ten telewizor nie ma anteny? - chodziło o telewizor salonowy, po drugiej stronie ściany.
Faktycznie, nie ma. Włączyłam swoją logikę i zgadłam, że antenę podłącza się do routera od kablówki. I kabla akurat wystarczyło! Później Monia dołączyła jeszcze odtwarzacz DVD i starego typu video. Nazbieraliśmy mnóstwo kaset z filmami i szkoda byłoby się ich pozbyć. Wszystko pięknie zadziałało.Od pierwszego kopa.
Monika wtargała do sypialni skręcony pięknie wspomniany wyżej mebel i... koniec dobrych wiadomości.
Mebel nie wejdzie. A miały na nim stać dwa małe, niziutkie piankowe fotele rozkładane, zakupione kiedyś przeze mnie w przewidywaniu gości. Goście u nas specjalnie nie bywają, że o nocowaniu już nie wspomnę, a Bratek Roman nie potrafi na takim fotelu usiąść, bo mu za nisko. Więc ta płaska "komódka" miała od spodu te fotele podwyższyć. I ma do wykorzystania szuflady na dodatek.
Pomysł świetny, wykonanie gorsze. Nie Moniki oczywiście, tylko moje mierzenie do kitu. Zabrakło piętnastu centymetrów!!!!! Matko jedyna! Co zrobić? Postawić go pionowo? Tylko po co i gdzie? Fotele również musiałyby stać w pionie? Mają po siedemdziesiąt centymetrów szerokości każdy! Razem sto czterdzieści i tyle to ja nawet potrafiłam obliczyć: brakuje nie piętnastu, a dwudziestu centymetrów! Pocieszyło nas, że to i tak w tym wypadku żadna różnica, prawda?!
Jakby tego było za mało, fotele na komódce wymagałyby wspinania się na nie co najmniej po dwóch schodkach....
Myśleć, myśleć, myśleć!!!!
Z lewej stoi tapczan na zamówienie, z prawej tapczan rozkładany, a w środku brakuje centymetrów. I mebla. Mebel do przycięcia się nie nadaje, szuflady bowiem posiada i mógłby się rozlecieć na kawałki od razu. A nie o to nam chodzi. Cóż, spróbujemy tapczan złożyć i ja będę musiała spać na jeszcze węższym łóżku, niż miałam wcześniej. Też nie jest to dobre rozwiązanie...
Myśleć...
- Moniko, a ten tapczan sklepowy to z czego się składa, co? Tam chyba na spodzie jest deska, potem pianka i tkanina, prawda? I jeszcze jakieś podobno sprężyny poziome, cokolwiek to jest...
Monika zerwała zszywki z części oparciowo-rozkładanej i rzeczywiście! Deska, a właściwie płyta pilśniowa, twarda, gruba pianka i coś tam w środku, ale głębiej. Jeżeli to są te poziome sprężyny (w przeciwieństwie do korytarzy), to mamy około dwudziestu centymetrów luzu i tak!
- Monia, przytniemy tapczan!
- Jak to przytniemy?! - Monika zrobiła wielgachne oczy. - Ja się nie piszę, nie dam rady, poza tym nie mam piły! A nawet gdybym miała, to piła musi być elektryczna, a ja takiej nawet w rękach nie utrzymam! Niewykonalne!
E, tam, mało rzeczy bywa niewykonalnych...
Należało w takim razie wezwać piłę elektryczną, najlepiej z człowiekiem płci męskiej, niezastąpionej w tym konkretnym przypadku. Pomyślałam o przesympatycznym młodzieńcu, który wykańczał mi mieszkanie ze stanu deweloperskiego do mieszkalnego. Piłę wtedy miał. Było to raptem rok temu. Zadzwoniłam.
- Chłopcze, proszę, przyjedź i pomóż, razem z piłą, będziemy ciąć tapczan!
Musiał się zdziwić niebotycznie, ale po zadaniu kilku pytań zgodził się przybyć z tą piłą i odciąć kawałek tapczanu...
Podczas oczekiwania Monia zdążyła pięknie oddzielić nożykiem do tapet kawał tkaniny, żeby było czym założyć, przyłożyła listewkę (którą ja przytrzymywałam!) i wycięła-przycięła-wydłubała dwudziestocentymetrowy pas pianki. Dotarła na styk do sprężyn. Poziomych naturalnie. Zadanie dla człowieka z piłą było przygotowane. Łysa deska do odkrojenia.
Mężczyzna przybył, przyłożył piłę i wizgnął iskrami piekielnymi! Nie dość, że decha, to jeszcze prawie pół niesamowicie metalowych zamocowań od trzech zawiasów (w pionie) należało się pozbyć. Kilka drutów od sprężyn (na styk) jednak pod piłę się dostało...
Po najwyżej dziesięciu minutach zadanie zostało wykonane, decha wraz z przynależnościami metalowymi stała się elementem osobnym i sukces został odtrąbiony! Tapczan zaopatrzony tkaniną udał się znów na swoje miejsce, mebel fotelowy zmieścił się (na styk) pomiędzy obydwoma szerokimi łożami. Tylko fotele zostały do rozdysponowania, przecież do siadania miękko musi być, i oparcie jakieś dla pleców utrudzonych jest pożądane. Nie będziemy siadać na twardej szafce, jak to czyniono w serialu "Na Wspólnej", dopóki nie sprzedano domu i już tam w serialu nie siadają.
Monia rozłożyła fotel, robiąc z niego trzyczęściowy materac, zmieściły się dwie części z oparciem jako siedzisko, więc trzecią część odcięła - znów nożykiem do tapet. Dłonie miała całe w pęcherzach i była nieludzko zmęczona. Więc te kołki do szuflad powbijał Silny Mężczyzna, potem zgodził się zostawić u mnie piłę - nie, nie ja zamierzałam jej użyć, skądże - to on miał przybyć jeszcze raz, żeby powiesić półki w innym miejscu.
Na razie piła leży pod blatem w kuchni, w przepięknej torbie na zakupy z "Biedronki" i czeka. Jakby trochę w charakterze zastawu...
A Bratek, śpiąc na nowym tapczanie z podniesionym zagłówkiem, znowu zjechał z poduszek, aż nogi mu wystawały dołem - i dopiero, kiedy zagłówek opuściłam na płasko i dałam jasiek, zaczął normalnie leżeć, na całej długości.Tyle że ma miękko i zdecydowanie szerzej.
Ale jaką mamy teraz piękną sypialnię!!!!!!
Bo muszę się przyznać jeszcze, że poleciałam do sklepu i kupiłam kilka drobiazgów ku ozdobie...:)
Wasza (od wczoraj) Wygodnie Śpiąca Gruba Au...torka. Szczęśliwa.
(I w Mińsku się chyba dogadali... przynajmniej częściowo, a to stwarza nadzieję...)
![]() |
mebel "na wcisk" |
![]() |
prawa strona po rewolucji |
![]() |
mebel egzotyczny |
deska od tapczanu oderżnięta piłą elektryczną
![]() |
szafki tv i część rżniętego tapczanu |
lewa strona po rewolucji
![]() |
widok ogólny porewolucyjny |
Niesamowita akcja, nieprzeciętna Monika, wspaniały efekt rewolucji.
OdpowiedzUsuńCudne te kolorowe podusie, takie wesołe!
Pieskom też się podoba, jak widać ;-)
Są takie programy w tv, jak ludzie urządzają komuś mieszkania, czy przerabiają wnętrza - Wy byście się do tego nadawały, taki duet, a jeszcze pan z piłą... może firmę otwórzcie :-)
Świetny tekst, akurat takiego uśmiechu potrzebowałam na dobranoc.
Dobranoc! Niech Wam się słodko śpi w nowym wnętrzu na nowych tapczanikach.
Monika na prezydenta! (Aśka G-K., sorry, wiem, że Ty pierwsza - ale ona młoda, to na następne kadencje). Śpi się nam jakoś, wiosna idzie, bratek nam urósł w ogródku, Bratek się trzyma... a Monika ma co robić i bez TV, jak sądzę... :)
OdpowiedzUsuńAha, zapomniałabym: Człowiek Z Piłą również sam wybudował dla swojej rodziny dom i sam go urządził :)
OdpowiedzUsuńEwa, "Niedziela w pastelach" chwyta za serce...(Iwona Sz.)
OdpowiedzUsuńIwonka, i Ty mnie tutaj znalazłaś? Cieszę się ogromnie! Całuję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTak to ja. Bardzo Ci gratuluję sukcesu w sieci! Wzruszyłam się...Całusy dla Ciebie i dla Romcia, odezwę się w komentarzach
UsuńKochana, a zapisz się do FB - będziemy mogły gadać i gadać...co? I Skype jest... :) edomagala
OdpowiedzUsuń