piątek, 30 stycznia 2015

O dobrych chęciach i łupnięciach...

Wczorajszy wieczór obfitował w atrakcje, o jakich się nam tutaj, "Na Bagienku", dotąd nie śniło!
Zdarzyły się one tylko dlatego, że postanowiłam zapędzić moich domowników - Bratka Romana, Gucia Trzyłapka i sunię Sabunię - wcześniej do spania, słusznie uważając, iż  MNIE to się należy z racji dalekiej podróży do szpitala w Wejherowie i powrotu wczesnym popołudniem. Zapędziłam towarzystwo i zaraz miałam się położyć i ja...

Autobus do Wejherowa jechał i jechał, raz skręcał w lewo, raz w prawo, bardzo rzadko jechał prosto i już po kilkunastu minutach nie wiedziałam, jadę ja do tego szpitala, czy też odbywam wycieczkę po Kaszubach?! Kilkakrotnie widziałam te same miejsca, te same przystanki i te same połamane drzewa. Ponieważ przeważnie po bokach szosy był las. A kiedy skręcaliśmy - były pola przepięknie zazielenione, a na wszelki wypadek przypomnę wam, że mamy dopiero koniec stycznia!

Posiadając IQ nr 8, jak obliczył mi pewien (płatny) test na FB, podumałam trochę i domyśliłam się, że skręcamy do różnych miejscowości  bocznych i pobocznych; niech ich mieszkańcy również mogą sobie dojechać, dokąd chcą! Tak mi się trochę wydaje, że w Pomorskiem komunikacja PKS zorganizowana jest lepiej, niż w moim starym Krakowie...
Po długich czterdziestu minutach dojechaliśmy. I co ujrzało moje oko na pierwszy jego rzut? Czy ktoś zgadnie, bo ja w życiu bym nie zgadła... Oczywiście, piesek przestraszony, biegający tam i z powrotem  po ulicy. Przez ulicę, w poprzek.... Jakoś tak te pieski zawsze akurat ja muszę znajdować i to z reguły, kiedy się spieszę...

Kupiłam w pobliskim sklepiku troszkę szyneczki, piesia zjadła i już była moja. Biedna, chuda, brudna, choć spod brudu przebijała biała, rudo-piegowata sierść. Cóż, popytałam  sklepikarzy, popytałam psiarzy i nie dowiedziawszy się niczego konkretnego, zadzwoniłam pod 112. Nie znam przecież numeru do Straży miejskiej, a tylko na 112 można liczyć, że ktoś od razu odbierze telefon. Tam podano mi bardzo grzecznie numer do Straży, zadzwoniłam, przyjechała po niespełna dziesięciu minutach i zabrała suczkę do schroniska. Bez grymasów i z wielką uprzejmością oraz delikatnością dla suni. Będzie zaopiekowana i przebadana. Ja już wiem, że niektóre schroniska są dla zwierząt wybawieniem.

No. Zadowolona i zdenerwowana dotarłam na czas do szpitala. Byłam od kilku miesięcy zapisana na konsultację do "grubologa", a ponieważ dwa tygodnie temu straciłam apetyt, wykorzystałam to jedząc malutko i troszkę sobie schudłam.
Przede mną z gabinetu wyszła wielka i potężna kobieta, musiałam więc wyglądać po niej dosyć kurczakowato...
Doktor od razu wysłał mnie na wagę, stwierdził, że moja nadwaga owszem,jest wielka - ale skoro potrafię w kilkanaście dni zrzucić kilka kilogramów, to nie mam słabej silnej woli i szkoda na mnie roboty chirurgicznej. Bo pacjenci, którzy już schudną, muszą i tak do końca życia się pilnować. No i mnie to po co, jeżeli sama potrafię? I do narażania się na skutki operacji jestem w tej chwili już ZA CHUDA!!!!!

Ludzie!!!! Takiego komplementu to ja nie słyszałam od pół wieku!
Poszłam więc sobie stamtąd, załatwiłam sprawy wielkomiejskie, których nie da się załatwić w moim Pucku, dokupiłam wózeczek zakupowy, bo już mnie wszystkie kości bolały od nadmiernego ruchu. W domu jednak więcej siedzę, niż wędruję.
Wróciłam znów autobusem, nauczyłam się kawałka Kaszub po prawej i po lewej, po czym wysiadłam prawie pod domem. Razem z wózeczkiem przeczołgałam się przez błocko i w chałupie padłam. Dostałam kawki, opowiedziałam wszystko co trzeba, odpoczęłam troszkę i jako posłuszna podwładna Redaktor Obsesji zasiadłam przed komputerem, żeby coś napisać. Coś mądrego. 

Tak, moja droga Redaktor, ja wcale nie uciekam od twoich poleceń, przeciwnie! Cóż ja biedna bym bez ciebie zrobiła???? No cóż????!!!!
Więc zasiadłam. Przed tym komputerem. Podniosłam jak zwykle ręce nad klawisze.... i...
Jak coś potwornie walnęło!!!! Dupnęło, aż zadrżała ziemia! Psy pod kołdrę do Bratka, a ja do ogródka!
Matko moja, dom się zawalił, wojna z Mierzei Sowieckiej przyłożyła, no co się mogło stać????!!!! Cokolwiek się stało, na pewno coś straszliwego!!!!

Zatelefonował sąsiad co jest, nie wiem co jest, w ogródku cisza jak w środku nocy, nic z chałupy nie odpadło, dach jest, piętro jest... i nikt poza nami nie wylazł...
Wracam do kompa, a tu internetu nie ma... ale żeby tak mocno padł????!!!!

Widzisz, droga Redaktor,  ja chcę, bardzo chcę napisać! I mądrze, i pięknie, jak zwykle...
I niestety, wszystko przeciwko mnie... A kości naprawdę tak mnie bolały, że bez wyrzutów sumienia wlazłam również do łóżka... do moich piesków, które natychmiast przelazły od Bratka do mnie. A Bratek słodko spał, niczego nie słyszał, więc wykorzystaliśmy sytuację. Może spokojnie prześpimy choć jedną noc?
Jednak nie udało się do końca, bo sumienie wygoniło mnie z łóżka o czwartej nad ranem, odpaliłam sprzęt, żeby jednak... ale cóż - internetu nie było nadal.

 A teraz , wyspana i dobudzona, mam ochotę coś napisać. I mądrego, i zabawnego, i w ogóle....
Ale niestety, muszę gdzieś pędzić, czas minął i kończę.
A kiedy wrócę, napiszę o tym, dlaczego wszystkie biedne pieski tak do mnie lgną... No nie, nie napiszę: dlaczego, bo tego to ja sama też nie wiem.... nie noszę przecież przy sobie zawsze szyneczki....

Twoja Ulubiona Autorka


źródło: scontent-b-fra.xx.fbcdn.net/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dla tych z Państwa, którzy mają problem z opublikowaniem komentarza, napisałam kilka wskazówek technicznych. Proszę zjechać niżej na stronę i przeczytać - UWAGI TECHNICZNE

!!! UWAGA TECHNICZNA !!!

Dobry wieczór. Ponieważ doszły mnie słuchy o kłopotach z komentowaniem na blogu, pozwolą Państwo, że pomogę i napiszę jak okiełznać lwa :)
Opcja I
Jeśli mają Państwo konto pocztowe na gmailu, to proszę napisać komentarz w okienku komentarzy i:
- jeśli w okienku poniżej jest napisane KONTO GOOGLE, proszę skopiować ten komentarz, kliknąć w opublikuj. Komentarz Państwa zniknie, ale za to pojawi się w okienku zamiast KONTO GOOGLE, Państwa nick. Teraz proszę wkleić skopiowany komentarz i opublikować. (proszę się mnie nie pytać, dlaczego tak jest, bo sama nie wiem. Ale ad rem)
- jeśli w okienku poniżej jest już Państwa nick, to można bez stresu napisać komentarz i od razu publikować
Opcja II
Ci z Państwa, którzy nie posiadają ani bloga na blogspocie, ani konta gmail, chcąc opublikować komentarz powinni:
- rozwinąć pasek w okienku po prawej, w tym, w którym jest napisane KONTO GOOGLE, znaleźć ANONIMOWY i kliknąć, żeby w okienku się na anonimowy przełączyło.. Następnie trzeba napisać komentarz, kliknąć opublikuj. Pojawi się nowe okienko. Należy w nim znaleźć kwadracik - nie jestem automatem, czy jakoś tak, kliknąć, potem przepisać wygenerowany kod i po prawej kliknąć w zweryfikuj. Jeśli wszystko jest ok i system nic nie powie, kliknąć na końcu opublikuj. Uwaga, jeśli komentujecie Państwo z anonimowego konta, należy pamiętać, żeby napisać, kim się jest, bo w komentarzach wyskoczy "anonimowy".
Pozdrawiam Redaktor Obsesja