Dzień dobry. Za namową czytelników, którzy chcieli mnie bliżej poznać, zdecydowałam się założyć bloga, żeby móc się z wami zaprzyjaźnić oraz poznać was bliżej. Komentujcie zatem, piszcie, co wam w duszy gra...
A na początek pozwólcie, że napiszę parę słów o sobie. Kto mnie zna ten wie, że nigdy nie byłam zwyczajna i typowa, wciąż mnie nosiło - jak nie po świecie, to po Polsce, jak nie po Polsce, to przynajmniej po Krakowie, gdzie kilkakrotnie zamieniałam mieszkania. W zasadzie tylko po to, żeby znaleźć się jak najbliżej Rynku Głównego, gdzie prawie zawsze można było kogoś znajomego spotkać, a trochę brakowało mi przyjaciół...
Ale po stanie wojennym nic już nie było takie samo i tak samo, do Klubu Pod Jaszczurami już tak często się nie wpadało, w kawiarniach zrobiło się drogo i tymi zamianami zdziałałam na koniec tyle, że z naszego mieszkania zrobił się "dom otwarty", choć nie całkiem taki, jak chcieliśmy - znajomi (i znajomi znajomych) umawiali się po prostu u nas w celach załatwiania swoich spraw, przy okazji żądając kawki... Szybko ta kawka wychodziła... Zamieszkaliśmy bowiem dokładnie na trasie do Rynku. A pewien daleki kolega przysłał kiedyś swoich znajomych w środeczku nocy, twierdząc, że do nas można wpadać "o każdej porze". Można się domyślić, że nie wszyscy byliśmy z takich wizyt zadowoleni; dzieci chodziły do szkoły!
A na początek pozwólcie, że napiszę parę słów o sobie. Kto mnie zna ten wie, że nigdy nie byłam zwyczajna i typowa, wciąż mnie nosiło - jak nie po świecie, to po Polsce, jak nie po Polsce, to przynajmniej po Krakowie, gdzie kilkakrotnie zamieniałam mieszkania. W zasadzie tylko po to, żeby znaleźć się jak najbliżej Rynku Głównego, gdzie prawie zawsze można było kogoś znajomego spotkać, a trochę brakowało mi przyjaciół...
Ale po stanie wojennym nic już nie było takie samo i tak samo, do Klubu Pod Jaszczurami już tak często się nie wpadało, w kawiarniach zrobiło się drogo i tymi zamianami zdziałałam na koniec tyle, że z naszego mieszkania zrobił się "dom otwarty", choć nie całkiem taki, jak chcieliśmy - znajomi (i znajomi znajomych) umawiali się po prostu u nas w celach załatwiania swoich spraw, przy okazji żądając kawki... Szybko ta kawka wychodziła... Zamieszkaliśmy bowiem dokładnie na trasie do Rynku. A pewien daleki kolega przysłał kiedyś swoich znajomych w środeczku nocy, twierdząc, że do nas można wpadać "o każdej porze". Można się domyślić, że nie wszyscy byliśmy z takich wizyt zadowoleni; dzieci chodziły do szkoły!
Mam ogromny sentyment do Bieszczad - tak się pisało i mówiło z dawien dawna, więc tego się będę trzymać. Również do naszego Bałtyku. A moje wędrówki zaczęły się niemal tuż po urodzeniu...
Urodziłam się w Lublinie, wychowałam w Sanoku, a wszystkie wakacje spędzałam w Dzikich Bieszczadach (jako wzorcowa i wzorowa harcerka). Nauczyłam się tam mnóstwa pożytecznych rzeczy - niezły to był survival. Ale jedyna umiejętność, która mi z tamtych czasów pozostała, to rzucanie nożem. Na odległość, tak, żeby wbił się w ziemię. Musiałam być w tym niezła, skoro do tej pory żyję i nie mam na sobie żadnych blizn.Od noża.
Od czwartego roku życia uczyłam się grać na fortepianie, ale potem odechciało mi się być "cudownym dzieckiem" i zostałam "tą zdolną i leniwą". Tylko do śpiewania garnęłam się mocno i tutaj górę brała pracowitość oraz to coś, co mnie do tego pchało i co zdeterminowało całe moje późniejsze życie. Były nagrody w Zielonej Górze, w Jeleniej Górze i na Harcerskim Festiwalu Piosenki w Przemyślu. Tam dostałam prawdziwą, wymierną nagrodę: komplet walizek i bilet na wycieczkę do Pragi. Czeskiej. I od tego czasu przepadłam, zaczęło mnie nosić po świecie.
A kiedy nie mogłam po świecie, to przynajmniej , żeby znaleźć się jak najbliżej Rynku Głównego.
Tam przecież było wszystko!
Piwnica pod Baranami, Klub Pod Jaszczurami i mój Teatr TAM! W "międzyczasie" wystartowałam na Studenckim Festiwalu Piosenki i poszło! Tam zaczęło się już śpiewanie na poważnie. Zdobyłam dwie główne nagrody (dwóch rektorów, nawet nie pamiętam już, jakich uczelni). To był ten Festiwal, na którym Elżbieta Wojnowska zdobyła grand prix - pamiętacie "Zaproście mnie do stołu"? A ja przez kilka późniejszych lat śpiewałam z kilkoma zespołami, najdłużej z Kwartetem Myśliwskim Zbyszka Książka. Pamiętam, że niemal zawsze były kłopoty w trasie, kiedy rezerwowano dla nas cztery miejsca hotelowe, nie mogąc zrozumieć, że TEN akurat kwartet składa się z siedmiu osób!
W późniejszych nieco czasach przerzuciłam się na śpiewanie komercyjne. I zagraniczne wyjazdy po dolary. Nawet zdałam kiedyś egzamin eksternistyczny "na piosenkarkę', a maglował mnie sam profesor Aleksander Bardini...
Tak się w moim życiu poukładało, że kiedy moje dzieci się usamodzielniły i wyjechały, stałam się nową mamą dla mojego Bratka Romana, który na zawsze będzie już dzieckiem. Tym samym należało się udomowić. I wtedy zaczęłam pisać. Takie książki, jakie sama chciałabym przeczytać, żeby choć trochę rozjaśnić rzeczywistość, która - jak wiadomo - różna bywa. "Blondie$" doczekała się pozytywnej recenzji na blogu Newsweeka i została ogłoszona Książką Roku portalu Granice.pl. To duża satysfakcja! Wkrótce do księgarń trafi następna - "RUD€". Oprócz nowych bohaterów pierwszoplanowych spotkacie w niej starych znajomych - Huberta, Donatę, Samirę, a nawet Dorotę i Dankę.
nie znam, ale na pewno poznam :) lubię takie książki, które rozjaśniają rzeczywistość :) elaja
OdpowiedzUsuń