Redaktor Obsesja zażyczyła sobie, abym rzuciła okiem na swój blog i coś napisała. Czemu nie, mogę. Zatem wyobraziłam sobie, jak to czynię, ale najpierw okiem rzucam...
Oko to nie jest część ciała, którą można wyjąć z siebie i rzucić na coś. Na cokolwiek, w tym wypadku chyba na samą Redaktor.
Jak wiadomo, człowiek jest stworzeniem parzystym w budowie, lewa i prawa strona są prawie lustrzanymi odbiciami siebie. Więc powinno się może rzucać oboma oczami ??? Nie, no co ja gadam, Oczami powinno się patrzeć, zauważać, czytać, oglądać, widzieć nawet, ale po co od razu rzucać? Wiem, taka forma jest dopuszczalna, tylko potraktowanie jej całkiem dosłownie, mając w dodatku kolorową wyobraźnię wydaje mi się lekkim przerostem treści wyobrażeniowej nad formą...
Wczoraj poszłam sobie rzucić okiem na moją pucką zatokę... O! A co Wy na to, żebym poetką może została? Rymy się same produkują, czasu to nie zabiera, można na spacery chodzić... no i tym okiem, wiecie, rzucać...
Zatoka jest piękna, płytka, na horyzoncie "rzuca się w oczy" Półwysep Helski , jakby chciał chronić ramionami (jednym ramieniem?!) mój cały Puck, razem z przyległościami. A mówiłam już, że kocham Puck? Chociaż nie wiem dlaczego?
Postałam sobie tak chwilkę, zamyśliłam się troszkę... Z zamyślenia wyrwał mnie okrzyk " gdzie leziesz, babo" (chociaż ja wcale nie lazłam, tylko sobie stałam... ) Fakt, na samym środku ścieżki rowerowej. Niemniej nie lubię, kiedy ktoś mnie posądza o rzeczy, których nie robię!
W takim razie, żeby nie narażać się cyklistom oraz pojazdom inwalidzkim, zeszłam na moją "prywatną plażę". A tam klęska! Zamiast rzucać okiem, powinnam rzucić nosem! Ponieważ rzucił mi się w twarz straszliwy odór. I nie morzem to pachniało. Rybami też nie. Domyśliłam się zatem, że miejska kanalizacja znowu uległa katastrofie.
Pierwszy raz zdarzyło się to latem, kiedy podobno Wielki Korek w Wielki Weekend okazał się tak ciężki, że zgniótł, wraz z zawartością, przedwojenną rurę ściekową , nad którą nadbudowano szosę i która to rura - choć zgnieciona - dziwnym trafem wycelowała "wyrzutem treści z formy" prosto w zatokę, tuż obok naszego niewielkiego "Apartamentowca z Widokiem na ...".
Nie muszę dodawać, że właśnie tam wykupiłam sobie moje miejsce do życia? To z niby-ogródkiem?
Na dodatek rzuciła mi się w oko biała (chociaż tyle!) piana wspinająca się z wody na brzeg, jakby chciała spłukać z piasku wstydliwe resztki nie-wiadomo-czego? No nie, wiadomo, oczywiście, wszyscy wiedzą albo się przynajmniej domyślają...wystarczy zresztą rzucić okiem...
Ale prawdę mówiąc, to miałam ochotę rzucić nie tylko okiem lub nosem, ale sobą całą w mętne wody Zatoki Puckiej. Lecz w ucho rzuciło mi się niedalekie wołanie pary moich kundli, które trzeba było wypuścić do niby-ogródka. A moje kundle stanowią wyjątek od reguły, bo mają nieparzystą liczbę łapek - siedem... :)
Czym prędzej zabrałam wobec tego do domu oko i nos, chcąc jak najszybciej zapomnieć o niefortunnym spacerze. A w mój pojedynczy nos jeszcze przez chwilę rzucał się, również niestety pojedynczy, smrodliwy zapach...
A co tam, będę dosłowna: śmierdziało od tej wody kloaką, że hej! Pa!
Wasza Autorka E.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dla tych z Państwa, którzy mają problem z opublikowaniem komentarza, napisałam kilka wskazówek technicznych. Proszę zjechać niżej na stronę i przeczytać - UWAGI TECHNICZNE