czwartek, 15 stycznia 2015

O zielonym zamiast bordowego, czyli jak uległam presji Redaktor Obsesji.

Nakazano mi prowadzić blog(a)? Żeby było, jak u wszystkich ważnych ludzi. Tak teraz jest przyjęte, że kto chce się liczyć, prowadzi bloga. Nie blog właśnie, tylko bloga. Musiałam jeszcze dojść do tego, co to jest. Ten blog. Pozaglądałam gdzieniegdzie i wszędzie były przepisy kulinarne. Co jest, nie ma o czym gadać w tym internecie, jedynie o jedzeniu????!!!!

O, nie, za nic na świecie nie będę tworzyć książki kucharskiej! Ja ostatnimi laty nie jestem kompatybilna z kuchnią. Jeżeli już, to z kompletem menażek... oraz odchudzaniem...
Gotować nie lubię, przepisy mam gdzieś, a i tak wszystko leci mi z ręki i to tej ważniejszej, bo prawej.  Nawet nie mam piekarnika.
 Przestałam kombinować, gdy o mało co nie wylałam wrzącej zupy  na mojego psa, który jest wiecznie głodny i uwielbia plątać się pod nogami. Sunia się nie plącze, ale trzy łapki Gucia zaplątane w moje nogi wystarczą, żeby zrobić i jemu i sobie krzywdę. Zresztą: na co i po co nam zupa, grubasom domowym, jeżeli w Krakowie, jeszcze przed rokiem - zupy przynoszone w menażkach z pobliskiej szkoły musiała zjadać sąsiadka.Żeby się nie marnowały. A tutaj, w Pucku nie mam sąsiadki do zup. Koniec, siebie przecież do tego nie zmuszę. Wolę ciastka. 

Mój Bratek nie grymasi, je wszystko i mógłby bez przerwy, ponieważ zapomina, że właśnie coś zjadł i przysiada się do mojej porcji. Nieraz muszę mu wyrywać...Chociaż i tak to właśnie ja jestem w naszym domu najgrubszym grubasem. I co, jeszcze mam pisać o jedzeniu????!!!! Odmawiam stanowczo. Howgh.
Latając tak sobie po necie natrafiłam na wpisy jednej z moich szkolnych koleżanek, z którą zaprzyjaźniłam się dopiero niedawno, bo w młodości obie nie wiedziałyśmy, że trzeba. A teraz kontaktujemy się tylko komputerowo...

No i ta moja koleżanka pisze urocze, przeciekawe i cieplutkie (chociaż zimowe) opowieści. O jedzeniu tam nie wspomina, acz jesienią robi przetwory, ale te opisy omijam; przetworów robić na pewno nie będę, choćby z tego powodu, że nie posiadam piwnicy. Teraz zwanej "komórką lokatorską". Widocznie u nas przy "Apartamentach Nad Zatoką" nie przewidziano ich z tego prostego powodu, że mieszkają tu sami właściciele, lokatora nie ma żadnego.To i komórek nie ma. Proste.
Nie mogę więcej napisać o blogu mojej koleżanki, bo mam zakaz. Od niej, oczywiście. Ona sobie pisze, a ludzie nie muszą tego czytać. Jasne? Nie bardzo...

Zostałam więc przymuszona do założenia strony blogowej, guzik umiejąc w tym temacie, więc udzielono mi pomocy. No i powstało coś grzecznego, o niczym i o tym, kto i kiedy przeczytał ostatnio książkę. Nie powiem - nie wszystko tam ode mnie zależało.

Kiedyś otrzymałam pytanie od Magazynu Obsesje - sama Naczelna do mnie napisała - czy nie udzieliłabym im wywiadu. Pewnie, że bym udzieliła, czemuż by nie...?! Przecież po to piszę książki, żeby czytelnicy o nich się dowiadywali. Również poprzez wywiady z ich autorką.
Najpierw w Obsesjach ukazała się niezła całkiem recenzja moich "Rudych", a potem otrzymałam pytania do wywiadu. Podpis: Klaudia Maksa. Kto zacz Klaudia Maksa!? Ach, Obsesje!
I tak to poszło. Maksia z wrodzonym sobie wdziękiem i stanowczością orzekła, że mój blog jest do dupy i teraz ona się nim zajmie. I mną.
I chociaż nie widziałyśmy się nigdy w życiu, coś nas przy sobie trzyma (no wiem, ten blog przecież), ale przecież blog nie wymaga od nas kilkugodzinnych rozmów przez telefon! Rozmów o wszystkim i o Maryni...

Ja mam już "Siostrę W Gadaniu", pisarkę i wieloletnią Naczelną kultowej Filipinki, z którą rozmawiamy sobie mailowo, pisząc te same treści każda swoimi słowami. Mamy różne układy rodzinne, dzieli nas więcej niż łączy, a myślimy jednakowo.W dodatku jeszcze nie widziałyśmy się nigdy osobiście. To nie jest najważniejsze! Nie kontaktujemy się przecież w celu matrymonialnym

I coś takiego właśnie zdarzyło się z Redaktor Obsesją, zdrobniale Maksią. Maksia zażądała ode mnie całkowitego posłuszeństwa, nie bacząc na to, że jest w wieku mojej córki i zmieniła blog. A mnie nakazała pisać. O czym chcę i kiedy chcę. Najlepiej codziennie. A więc piszę i piszę, a ona czasem dopisuje coś od siebie. Jakąś perełeczkę. I dlatego mój blog teraz jest zielony, a ja wymyślam dla was różne ciekawostki.

Sen, mara - nie to wielki brat dyskretnie, czyli Redaktor Obsesja
                                                                           

No i tak to obecnie wygląda....

A propos o wszystkim i o niczym...




  



:)

 .

4 komentarze:

  1. O! Wreszcie widzimy prawie na żywo Redaktor Obsesje? Szalona z niej kobieta widać... ;\0 Jowita

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie. Obiecała coś dołożyć do posta od siebie - zobaczymy, czy dotrzyma słowa... :) A mnie tu rzeczywiście przez kilka dni nie było...

    OdpowiedzUsuń
  3. No, toście mnie ładnie, Koleżanko Pisarko, podsumowała.Ty wiesz doskonale, że nie chcę rozpowszechniać po znajomych realnych. Wirtualni niech se czytają do woli.
    Bloga się pisze m.in. po to, żeby uzewnętrznić to czego inaczej nie można. Jak jest zbyt dużo znajomych czytaczy, to się robi tak, że też nie można. I wtedy to wszystko łazi po głowie i tupie.
    No, a moda na bloga się zrobiła! I pisze każdy, kto potrafi stukać w klawiaturę.Co druga osoba zna się na modzie, a te pomiędzy -na gotowaniu. Przy czym to gotowanie jest mniej więcej takie, jak ta moda...Pewien portal czasem promuje, więc wlezę i czytam, jak mówią, że takie dobre. I niestety, w większości przypadków czyta się z przykrością.Nie ze względu na treść, ale ze względu na język: koślawy, prymitywny (nie mylić z używaniem tzw. wyrazów). Przykro. Na prawdę. A ja choć jestem matematyk, mam takiego świra, na punkcie używania języka w piśmie. Dlatego co rano zaglądam do Ciebie. Zawsze miło poczytać po polsku napisane. Tak ładnie po polsku pisze też nasz Kolega Jan, choć on także ścisły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I co teraz będzie???? nie mogłaś się inaczej podpisać? Jeszcze możesz to zrobić...

      Usuń

Dla tych z Państwa, którzy mają problem z opublikowaniem komentarza, napisałam kilka wskazówek technicznych. Proszę zjechać niżej na stronę i przeczytać - UWAGI TECHNICZNE

!!! UWAGA TECHNICZNA !!!

Dobry wieczór. Ponieważ doszły mnie słuchy o kłopotach z komentowaniem na blogu, pozwolą Państwo, że pomogę i napiszę jak okiełznać lwa :)
Opcja I
Jeśli mają Państwo konto pocztowe na gmailu, to proszę napisać komentarz w okienku komentarzy i:
- jeśli w okienku poniżej jest napisane KONTO GOOGLE, proszę skopiować ten komentarz, kliknąć w opublikuj. Komentarz Państwa zniknie, ale za to pojawi się w okienku zamiast KONTO GOOGLE, Państwa nick. Teraz proszę wkleić skopiowany komentarz i opublikować. (proszę się mnie nie pytać, dlaczego tak jest, bo sama nie wiem. Ale ad rem)
- jeśli w okienku poniżej jest już Państwa nick, to można bez stresu napisać komentarz i od razu publikować
Opcja II
Ci z Państwa, którzy nie posiadają ani bloga na blogspocie, ani konta gmail, chcąc opublikować komentarz powinni:
- rozwinąć pasek w okienku po prawej, w tym, w którym jest napisane KONTO GOOGLE, znaleźć ANONIMOWY i kliknąć, żeby w okienku się na anonimowy przełączyło.. Następnie trzeba napisać komentarz, kliknąć opublikuj. Pojawi się nowe okienko. Należy w nim znaleźć kwadracik - nie jestem automatem, czy jakoś tak, kliknąć, potem przepisać wygenerowany kod i po prawej kliknąć w zweryfikuj. Jeśli wszystko jest ok i system nic nie powie, kliknąć na końcu opublikuj. Uwaga, jeśli komentujecie Państwo z anonimowego konta, należy pamiętać, żeby napisać, kim się jest, bo w komentarzach wyskoczy "anonimowy".
Pozdrawiam Redaktor Obsesja