środa, 4 marca 2015

O fochu kuriera...

Kto wie, ten już wie, że mojemu Bratkowi zdrowie psuje się w szybkim tempie i spotykają mnie jego zdrowotne (bardziej chorobowe) niespodzianki. Ostatnimi dniami najprawdopodobniej wysiadło mu drugie biodro. Jeszcze nie robiliśmy RTG, ponieważ nie tak łatwo jest go do przychodni dostarczyć. Operować mu niczego na pewno nikt nie będzie, więc moim zadaniem jest ułatwianie mu życia, likwidowanie bólu i w ogóle pocieszanie...
Trzeba było pomóc mu w poruszaniu się - jak najszybciej.  Żeby w swoim zapominaniu nie zapomniał, jak się chodzi. Po domu i do toalety. Na razie tyle wystarczy. Zdecydowałam się błyskawicznie na zakup chodzika - balkonika oraz takiej zmyślnej nakładki na sedes, która pozwala osobie z biodrami wygodnie usiąść, posiedzieć, podtrzymać się, wstać...i ta nakładka ma podpórki - uchwyty.

Wiadomo, że ostatnio większość z nas zakupy robi przez internet, a dostawa przyjeżdża z kurierem. Zamówiłam w piątek wieczorem te dwie rzeczy dla Bratka. akurat były w innych sklepach, więc
zostały wysłane różnymi firmami. Nie szkodzi - pomyślałam sobie, kurier to kurier, dostawa błyskawiczna zapewniona w każdej z firm. I tu się bardzo pomyliłam, niestety...

Muszę pochwalić firmę k-ex... - balkonik do chodzenia przyjechał koło południa, Bratek-dziecko się cieszy i nareszcie się troszkę porusza, a ja się cieszę jeszcze bardziej, bo siadywał już tylko na fotelu... tak przeczekując do wieczora... i rano to samo...
A dzisiaj szczęśliwy, zachwycony nową zabawką, nawet się trochę ożywił :)
Zamówiłam też wspomnianą wcześniej nakładkę na sedes, podwyższającą go o 11 cm, z uchwytami bocznymi na dodatek. Dziecko czeka, prawie z nosem przy oknie. Czeka już drugi dzień.  Niewiele zapamiętuje, ale to akurat zapamiętało; widocznie jest mu rzeczywiście trudno siadać...

Firma dostarczająca tę przesyłkę również gwarantuje szybką dostawę. Po to przecież jest! Nawet przysłała mi jeszcze chyba w niedzielę sms-a, że właśnie dostarcza.
Jak mówiłam - czekaliśmy cały wczorajszy dzień na kuriera, ale doczekaliśmy się tylko telefonu. Myślicie, że od kuriera może? "Mylny błąd", kochani!
Dzwoniła pani z firmy przewozowej z pytaniem, czy ja istnieję i gdzie mieszkam, ponieważ Pan Kurier wrócił i zwrócił przesyłkę, twierdząc, że w Pucku ulica Książęca nie istnieje. Nie ma. koniec.

Zaznaczam, że:
a/. na wielkich mapach rozsianych po mieście, takich dla turystów, moja ulica jest. Podpisana nawet.
b/.Kurier posiadał mój numer telefonu, mógł zapytać.
c/.Ja istnieję, wiem o tym na pewno, to i moje mieszkanie istnieje, jak sądzę?!
d/.Kiedy nadaje się przesyłkę, system nie przepuści adresu, którego nie ma, prawda?
e/.Na każdym prawie telefonie - a podejrzewam, że kurierskim tym bardziej - można sobie "nastawić przewodnika", który poprowadzi samochód prosto do naszej wielkiej, "Książęcej" bramy na pilota.

Przy okazji rozmowy z panią, bardzo zresztą grzeczną i sympatyczną, podałam kilka punktów orientacyjnych, typu Urząd skarbowy czy Urząd Gminy, których żaden kurier ( i nie tylko) nie mógłby przeoczyć.
A właśnie, że mógłby! Taki bardziej zdolny, jak przypuszczam...

Kiedy dziś, niczego złego nie podejrzewając, sprawdziłam los mojej paczuszki w necie, oko mi błysnęło zdziwieniem ogromnym, ponieważ napisane stało jak byk

 "Nieprawidłowy adres odbiorcy. Przesyłka zatrzymana w placówce yyy"


Z litości nie podam nazwy.

No to ja za telefon, co jest, jeżeli mailem dostałam kopię listu przewozowego z adresem identycznym, jak ten, pod którym istnieję! To samo ustaliłyśmy z panią z biura... dano mi do telefonu inną panią, bardziej widocznie zorientowaną w mojej sprawie.
Panie w biurze rozmawiały między sobą, więc zanim druga przejęła telefon, nic dziwnego, że udało mi się coś tam podsłuchać. Otóż dowiedziałam się nieoficjalnie (podsłuchując niechcący), iż kurier wyjeżdżając w trasę dziś rano stanowczo odmówił zabrania mojej paczki, bo moja ulica w Pucku nie istnieje. I on nie weźmie. No i nie wziął.
Aż mi żal było pani biurowej - nie jej wina przecież, że nie ma ulicy, jak twierdzi kurier...
Może moja w takim razie, że zamieszkuję tam, gdzie nic nie ma???? Może....

Uprzejma pani, czując się bardzo głupio, co wyczułam telepatycznie, zawiadomiła mnie, że oczywiście tę sprawę załatwi i paczkę dostanę. A ona idzie do kierownika. Kiedy dostanę, nie wiadomo. Że chciałam szybko, żeby od razu ułatwić Bratkowi życie - nieważne. Że to kosztuje? Nieważne!
Pani ma do mnie zadzwonić.
Ale - skoro poszła z tą sprawą do kierownika, to może sam kierownik zapuka do nas w środku nocy i wręczy kibelek??? Jak myślicie??? Bo my - czekamy...

Wasza au... lekko wkurzona. Obrazka dziś nie będzie!

A Bratek z balkonikiem zrobił dziś więcej kroków, niż przez cały ostatni miesiąc... :)

2 komentarze:

  1. Cóż, takie niby wszędzie udogodnienia, zakupy przez internet, dostawa pod nos, a tu nieraz figa..., ile się trzeba naużerać.. ech...
    Gratulacje dla Bratka - za każdy krok, niech sobie drepcze radośnie!
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  2. A dlaczego zmieniła się nazwa bloga?

    OdpowiedzUsuń

Dla tych z Państwa, którzy mają problem z opublikowaniem komentarza, napisałam kilka wskazówek technicznych. Proszę zjechać niżej na stronę i przeczytać - UWAGI TECHNICZNE

!!! UWAGA TECHNICZNA !!!

Dobry wieczór. Ponieważ doszły mnie słuchy o kłopotach z komentowaniem na blogu, pozwolą Państwo, że pomogę i napiszę jak okiełznać lwa :)
Opcja I
Jeśli mają Państwo konto pocztowe na gmailu, to proszę napisać komentarz w okienku komentarzy i:
- jeśli w okienku poniżej jest napisane KONTO GOOGLE, proszę skopiować ten komentarz, kliknąć w opublikuj. Komentarz Państwa zniknie, ale za to pojawi się w okienku zamiast KONTO GOOGLE, Państwa nick. Teraz proszę wkleić skopiowany komentarz i opublikować. (proszę się mnie nie pytać, dlaczego tak jest, bo sama nie wiem. Ale ad rem)
- jeśli w okienku poniżej jest już Państwa nick, to można bez stresu napisać komentarz i od razu publikować
Opcja II
Ci z Państwa, którzy nie posiadają ani bloga na blogspocie, ani konta gmail, chcąc opublikować komentarz powinni:
- rozwinąć pasek w okienku po prawej, w tym, w którym jest napisane KONTO GOOGLE, znaleźć ANONIMOWY i kliknąć, żeby w okienku się na anonimowy przełączyło.. Następnie trzeba napisać komentarz, kliknąć opublikuj. Pojawi się nowe okienko. Należy w nim znaleźć kwadracik - nie jestem automatem, czy jakoś tak, kliknąć, potem przepisać wygenerowany kod i po prawej kliknąć w zweryfikuj. Jeśli wszystko jest ok i system nic nie powie, kliknąć na końcu opublikuj. Uwaga, jeśli komentujecie Państwo z anonimowego konta, należy pamiętać, żeby napisać, kim się jest, bo w komentarzach wyskoczy "anonimowy".
Pozdrawiam Redaktor Obsesja