Drodzy...
Komputer mi wyszedł, klawiatura poszła za nim, a o cholernej myszy już nawet nie wspomnę... Zawsze to się dzieje, kiedy chcę objechać mojego kolegę Janusza P. za to, że łączy się ze mną skypowo już nie bladym, a czarnym świtem - i potem mam nieodebraną rozmowę z Krakowa na dzień dobry.
Więc chcę odpisać, żeby się przestał wygłupiać i spróbował połączyć się ze mną o normalnej porze (wszak ja nie sypiam do szóstej w nocy!). A zdaje się, że kolega Janusz wtedy już wstaje ... (?) Dziwne to, bo jako muzykant powinien robić odwrotnie...a tu...
no i odpowiedzieć mu nie mogę, bo:
...znowu wszystko wyszło... porzucałam rzeczonymi rzeczami troszkę o biurko - o podłogę nie mogę, bo kable za krótkie są i póki co zawiadamiam Was o tym, żebyście wiedzieli (na wypadek, gdyby ktoś jednak chciał ze mną pogadać) - jak zamilknę, to nie ja, lecz rzeczone rzucone instrumenty komunikacji publicznej.
A czy to możliwe, żeby wysiadło wszystko naraz?
Nowy telefon dotykowy zamiast rozmawiać, robi zdjęcia lub przerywa połączenie i dzwoni do kogoś innego...smsów nie życzy sobie wysyłać, bo nie; zresztą i tak nie pozwala ich napisać...
Nowy telefon dotykowy zamiast rozmawiać, robi zdjęcia lub przerywa połączenie i dzwoni do kogoś innego...smsów nie życzy sobie wysyłać, bo nie; zresztą i tak nie pozwala ich napisać...
A stary telefon się zacina i też pisać nie chce...
Próbowałam wczoraj zadzwonić do Marka Kochanego Doktora Prusakowskiego z Bardzo Ważnym pytaniem, a po połączeniu Doktorowy nagrany głos powiedział miło: napisz smsa...Pewnie, napisałam!
Z tego starego aparatu, co to się zacina. Coś się doktor nie odzywa; obawiam się, że zbyt dużo niepotrzebnych literek ( nie do skasowania, niestety) wkręciło się pomiędzy te potrzebne i biedny Prusak nie może pewnie się domyślić, co też takiego ktoś do niego pisze i w jakimż to języku... :(
Tym samym zostałam zesłana na bezkomunikacyjną wyspę, gdzie słońce owszem, daje, psy śpiewają, Bratek zapomina o wszystkim - nawet kawę śniadaniową zapomniał wypić. Musiałam podgrzać w mikrofali.
A ja jestem obolała i otłuczona, ponieważ wykonałam wczoraj baranio-żabi skok na taras, całkowicie niezamierzenie... lekko na prawo mnie zniosło...
Właśnie zadzwoniła Redaktor Obsesja z donosem, iż:
wszystko jej wysiadło w chałupie - szczególnie prąd, a w komórce ma ostatnią kreseczkę bateryjną, więc nie będzie mogła się doładować....
i piknęła...
Szczęściem wielkim chociaż ona nie spadła z niczego. Po tym ciemku. Nawet z progu - jak ja. Ale i tak upadek zamortyzowałyby jej ukochane marchewki. No, jej mniej by to zaszkodziło - bo ja zamiast marchewek mam płyty chodnikowe... cholera, widocznie zbyt mało muzyki słucham... (?!)
Wasza - Auto...rka
dobrałyście się nieźle z Redaktor Obsesją ;))
OdpowiedzUsuń