czwartek, 12 marca 2015

O kolorach wiosny, kaczuszce i szpitalu...czyli muszla w ogrodzie o zachodzie...



Czyż nie cudo-kaczuszka???? :)
Piękna, prawda? 

Ale co to ja dzisiaj miałam ...
O wiośnie może najpierw. Skoro ta kaczuszka ... - zmnieniłam ciuteczkę. Przeleciałam nad zatoką i spotkałam takie coś... ma lekko brudne łapki, ale nie szkodzi - takich kolorów nie miewa na sobie każdy - i to z natury!! 
Znaczy to: nawet do nas, na północ przyszła wiosna i zrobiło się kolorowo! 
Przede wszystkim krzaczki najróżniejsze wypuściły pączki i chyba wygląda na to, że "wierzba kręcona" - koreańska  także u mnie przeżyła. Dała radę, choć przy mojej opiece ogródkowej miała pełne prawo odejść. Ale ma jakieś malutkie kolorowe ...

.


A tam, gdzie zrobiłam plażę piaszczystą dla psów i dla nas, wyrosły przebiśniegi i jakieś różne wąskie liście i wygląda na to, że się utrzymają :). Cieszę się, ponieważ każda moja ingerencja w ogródek powodowała - jak dotąd - niepowetowane straty. Ale jak samo rośnie, to proszę bardzo! Palcem nie tknę! Zostawiam na dziko! Puszcza mi na tych kilku metrach raczej nie urośnie...






Właśnie, o palcach mowa!  Mój Bratek w sobotę zrobił sobie krzywdę. Nie chcę tu dokładnie opisywać, co się stało, lecz musiałam wezwać pogotowie i prawie cały dzień spędziliśmy w szpitalu. Problem w tym, że on nie powie, czy go coś boli, bo się boi, więc trzeba zgadywać. Ja go trochę znam i wiem, że kiedy ze zbytnim naciskiem oświadcza, że coś nie boli, to właśnie to boli. Przytulał do siebie lewą rękę, więc ją na wszelki wypadek sfotografowano. Biodra również - bo już Dziecko prawie nie chodzi samodzielnie. Zrobiono mu wszelkie możliwe badania, niektóre z nich tylko pół-dobrowolnie. No, powiedzmy: ćwierć-dobrowolnie... Wykonano badania krwi, płuc, ciśnienia - nawet podobno chirurg zerknął na zdjęcia przelatując i orzekł, że nie widzi złamań.

Bardzo późnym popołudniem odjechaliśmy do domu. Bratek był w zupełnie dobrej formie, jak na poranne wydarzenia, za to na drugi dzień dłoń zaczęła mu kolorowieć. Zaczęło się smarowanie maścią arnikową na stłuczenia;  boć przecież nie ma złamania. 

Tak mi jakoś gorzkawo w pysku, ponieważ wszyscy w tym szpitalu traktowali Bratka wspaniale, robili co mogli, pielęgniarki go uspokajały, pani doktor przemiła, z  cudownym podejściem do dziecka...
Wysnuło mi się z tej sytuacji parę wniosków. Otóż nawet najlepszy personel, jeżeli  jest go na dyżurach za mało, i który starałby się nie wiadomo jak i latał z oddziałów na izbę przyjęć i odwrotnie, nawet łamiąc sobie nogi i ręce z pośpiechu przy zlatywaniu ze schodów, nie przeskoczy NFZ-u! 

NFZ wie lepiej, co komu potrzebne. Wie, bo wie, logika taka. Całkiem logiczna.

To dlatego musieliśmy tam przeczekiwać osoby "chorsze" (na pierwszy rzut oka), również przywiezione karetką, jak my rano - i dlatego personel wydawał się latający. Świst! Przeleciał chirurg, przyjął kolejkę i świst! Chirurg odleciał na oddział. I tak przez cały dzień. W pewnym momencie na wewnętrznym trzeba było zająć się pacjentem w bardzo złym stanie i wtedy co? Wszyscy prawie siedzieli przy nim.
Na dole zostały tylko pielęgniarki - spokojne, profesjonalne i uprzejme. Pacjenci czekali, uspokajani. Wszyscy zostali przyjęci, zdiagnozowani wstępnie i udzielono im pomocy.
Jak oni wszyscy ( o personelu mówię) dali radę przelecieć ten dyżur i nie zrobić sobie (ani pacjentom) krzywdy?! A że czasem coś przeoczono...????!!!! Nie potrafię ich za to winić. Naprawdę.
Opisy miałam odebrać dopiero w poniedziałek, lecz zaginęły i znalazły się dopiero dziś. W środę. I w opisie dłoni stoi jak byk: złamanie! Co robić????!!!! Bratek sam w domu, mowy nie ma, żeby zgodził się na jakiegokolwiek lekarza, że o dowiezieniu do szpitala nie wspomnę. Musiałby chyba dostać kaftan lub narkozę... Zresztą: w szpitalu gipsu mu nie założą, bo już kilka dni minęło, chyba że ze skierowaniem. Skierowanie dostanę, ale reszta j.w.!
Innego chirurga, nawet na cito, dzisiaj już nie znajdę...
Pogadałam z naszym doktorem rodzinnym, kupiłam w aptece bandaż sztywniejący, taki trochę gipsowy, ale lżejszy. Ale to nie ten całkiem nowoczesny, lekki gips. Saramiento się nazywa. Nic to, na jeden paluszek i kawałek dłoni wystarczy to, co mamy. Zdjęcia mam na płycie, dwie rehabilitantki uczone podobnych rzeczy do nas przychodzą, to i paluszek usztywnią, prawda? Mam do nich zaufanie, a najważniejsze, że Bratek też. I nie będzie desperował...
Po południu doniosę, jak poszło :)


Mały palec złamany, po dobrym przyjrzeniu się widać, że pół dłoni jest w sino-granatowe placki.

Obiecany donos popołudniowy -
jednak nie dałyśmy rady. Bratek pojechał z naszą Moniką  (beze mnie!) autem sąsiada (z sąsiadem kochanym, tym od nowego pieska, a mieszka nade mną) do szpitala. Tam bez problemu założono szynę na paluszek - czyli dokończono wizytę z soboty.Nawet bez skierowania. Oczywiście Bratek stawiał im bierny opór, ale jakoś go namówili... nie mam pojęcia, jak... nawet nie pytam...
Oto paluszek w szynie:


w tle nogi Moniki :)

A oto "Człowiek Z Piłą", który przybył na ratunek i zamontował nowy sedes! Z poręczami!!!! :)




A teraz clou imprezy, czyli kolory zachodzącego słoneczka na tle ogródka  ... ;)

Dobrej nocy!
Wasza au...





2 komentarze:

  1. To co wybija na zdjęciu ogródkowym nr.2 to pewnie narcyzy lub zonkile. A obok- w najlepszym wypadku tawułka, a w gorszym podagrycznik. Jeżeli jest to przypadek 2, to nalezy sie jednak nim zainteresować, bo ekspansywne dziadostwo bardzo, kłączami się rozmnaża i niebawem ogródek opanuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. chętnie mu pozwolę, temu podagrycznikowi, choć nie wiem, kim jest. bo tawułka to chyba trawa, prawda? Najwyżej przeniosę piaskownicę w inne miejsce... :)

    OdpowiedzUsuń

Dla tych z Państwa, którzy mają problem z opublikowaniem komentarza, napisałam kilka wskazówek technicznych. Proszę zjechać niżej na stronę i przeczytać - UWAGI TECHNICZNE

!!! UWAGA TECHNICZNA !!!

Dobry wieczór. Ponieważ doszły mnie słuchy o kłopotach z komentowaniem na blogu, pozwolą Państwo, że pomogę i napiszę jak okiełznać lwa :)
Opcja I
Jeśli mają Państwo konto pocztowe na gmailu, to proszę napisać komentarz w okienku komentarzy i:
- jeśli w okienku poniżej jest napisane KONTO GOOGLE, proszę skopiować ten komentarz, kliknąć w opublikuj. Komentarz Państwa zniknie, ale za to pojawi się w okienku zamiast KONTO GOOGLE, Państwa nick. Teraz proszę wkleić skopiowany komentarz i opublikować. (proszę się mnie nie pytać, dlaczego tak jest, bo sama nie wiem. Ale ad rem)
- jeśli w okienku poniżej jest już Państwa nick, to można bez stresu napisać komentarz i od razu publikować
Opcja II
Ci z Państwa, którzy nie posiadają ani bloga na blogspocie, ani konta gmail, chcąc opublikować komentarz powinni:
- rozwinąć pasek w okienku po prawej, w tym, w którym jest napisane KONTO GOOGLE, znaleźć ANONIMOWY i kliknąć, żeby w okienku się na anonimowy przełączyło.. Następnie trzeba napisać komentarz, kliknąć opublikuj. Pojawi się nowe okienko. Należy w nim znaleźć kwadracik - nie jestem automatem, czy jakoś tak, kliknąć, potem przepisać wygenerowany kod i po prawej kliknąć w zweryfikuj. Jeśli wszystko jest ok i system nic nie powie, kliknąć na końcu opublikuj. Uwaga, jeśli komentujecie Państwo z anonimowego konta, należy pamiętać, żeby napisać, kim się jest, bo w komentarzach wyskoczy "anonimowy".
Pozdrawiam Redaktor Obsesja