niedziela, 15 marca 2015

O trzynastkach i pięciolistnej koniczynce...

Coś przedziwnego i niespotykanego się wydarzyło. Zauważyłam, że drugi raz - w lutym i w marcu - po kolei - zdarzył się piątek, trzynastego dnia miesiąca. Nie sądzę, by taka zbitka dat piątkowych trafiała się często.
Ale skoro tak się stało, mamy wymówkę i jednocześnie usprawiedliwienie dla naszych ewentualnych niepowodzeń w tym czasie. Coś się nie udało? Proszę bardzo: bo był piątek, trzynastego. Straszna data!
Cały miesiąc pomiędzy tymi piątkami możemy sobie utkać swoimi klęskami. Bezkarnie.
Możemy, każde usprawiedliwienie jest dobre, żeby tylko zrzucić z siebie odpowiedzialność, prawda?. Nie nasza wina przecież, tylko głupiej daty, a lżej będzie na duszy.
Nawiasem: taki lęk przed trzynastką, spotęgowany, nazywa się triskaidekafobią. To od wujka Googla wiem.

Gorzej mają niewierzący. Znaczy: nie-wierzący w przesądy. Muszą biedacy brać na siebie całą odpowiedzialność za niepowodzenia swoje, cudze i całego świata. I całą winę. Wyłącznie na siebie.

Z drugiej strony - mnie trafiło się w życiu kilka miłych rzeczy właśnie w piątki - trzynastego. Wprawdzie nie pamiętam co to dokładnie było, ale pamiętam kiedy. Widocznie jednak ta data ma znaczenie. Najprawdopodobniej takie, że po prostu: jest.
Podobno w hotelach pewnej sieci nie ma trzynastego piętra; nie ma pokoju numer trzynaście, sto trzynaście i tak dalej,  nie ma też zdrowego rozsądku. A to dlatego, że nie we wszystkich kulturach akurat trzynastka jest pechowa. Co na przykład ma zrobić Japończyk, dla którego najbardziej pechową liczbą jest czwórka? Podejrzewam, że chętniej zamieszkałby pod trzynastką na trzynastym, niż na czwartym...a musi.
A Chińczyk? Na pewno chętnie pomieszka i na czwartym, i na trzynastym, ale najchętniej na ósmym, ósmym, ósmym!!!! Bo ósemka, to jest największe szczęście! O!
To co, budować parterowe hotele? Może...
Z kolei Włoch nie lubi siedemnastki. Podejrzewam, że wolałby unikać siedemnastego piętra... I we Włoszech najbardziej, ale to najbardziej pechowym dniem jest... piątek, ale siedemnastego! No i co?
U nas kolorem żałobnym jest czerń - w kulturach wschodnich biel. Na temat obcokrajowców na pogrzebach tu czy tam, nie będę się rozwodzić.

A ile niepotrzebnych stresów uniknęłyby nieszczęsne, przepędzane zewsząd czarne koty, niby przynoszące straszliwego pecha? Gdybyśmy od razu wiedzieli, że przykładowo w Wielkiej Brytanii taki kotek przebiega drogę tylko na szczęście!

No to mamy już dwa pechowe dni: piątek trzynastego i piątek siedemnastego. Jeszcze możemy dorzucić grecki wtorek, który nawet bez konkretnej daty jest pechowy. Ciekawe, dlaczego...

W Rosji  nietaktem byłoby wręczenie parzystej liczby kwiatów - podobno praktykuje się bukiety ze sztuk trzynastu...oczywiście na szczęście! W Polsce również nie daje się bukietów nieparzystych, lecz z nieco mniejszej ilości kwiatków...

Ile kłopotu narobiła mi kiedyś niby poczciwa czterolistna koniczynka, to wiem tylko ja! Powinna przynosić szczęście, prawda? Jest to powszechnie przyjęte, czyż nie?! No to proszę bardzo.

Pech chciał, że pewnego lata w ogródku  pewnej mojej koleżanki wyrosły prawie same czterolistne. Odmiana taka się wysiała. Bez GMO, samodzielnie. Nazbierałam sobie tych koniczynek, zrobiłam bukiecik i postawiłam w domu na stole. I co? Wszystkie plany i działania mi się posypały. Pech! Zwyczajny pech! Doszłyśmy z koleżanką do wniosku, ze widocznie nadmierna ilość potencjalnego szczęścia przeradza się w niepotencjalnego pecha.
Miałam nawet taki pomysł wspaniały: oprawić każdą koniczynkę w ramkę i sprzedawać pod Sukiennicami  "na szczęście", lecz nie chciałam rozdawać ludziom pecha. To byłoby jakieś tam oszustwo. I jeszcze musiałabym dźwigać na sobie poczucie winy - za ich ewentualne niepowodzenia. Nie wiedziałabym jakie, więc mogłyby urosnąć w mojej głowie do nieprawdopodobnych rozmiarów - jak zawsze coś nieznanego. Poza tym wyliczyłam sobie, że same ramki i szkiełka kosztowałyby mnie więcej, niż możliwa do przyjęcia cena za taki talizman.

Parę lat później chadzałam z ówczesnym naszym psem przed blok. Na trawnikach, takich do deptania (na szczęście), rosły przeważnie koniczyny. Akurat wtedy już mój wzrok stał się lekko nadpsuty i do czytania brakowało mi ręki na "dal". Natomiast najlepiej i najostrzej widziałam na odległość mniej więcej półtora metra. W dół też; łatwo więc obliczyć, że skoro mam  metr sześćdziesiąt wzrostu, to oczy akurat widziały super dokładnie to, co miałam pod nogami. I raz jedno, raz drugie moje oko wyławiało z zieleni te czterolistne ohydy! Najpierw je zbierałam, ale kiedy wreszcie połączyłam fakty i jedna taka, pięciolistna nawet, co tam cztero- zrobiła mi krzywdę, przestałam się schylać. Niech sobie rosną, ja ich nie widzę! Od tego czasu bowiem wychodziłam z pieskiem w okularach do czytania i mogłam przysiąc, że nic nie widzę!
Mogę nawet podeptać, a co!
Razu pewnego wlazła mi w oczy taka sześciolistna potwora... Więc po prostu uciekłam!

W rzeczywistości jednak nie jestem przesądna. Ani trochę, naprawdę.

A kiedy będzie już lato i pojawią się dmuchawce, pójdę sobie na łąkę, nazrywam ich i będę dmuchać ile sił. Niech lecą daleko; niech zaniosą moje marzenia wysoko - podobno to przynosi szczęście...
Nie wejdę jednak w tym celu ani na ósme, ani tym bardziej na trzynaste czy siedemnaste piętro - mam lęk wysokości!  Zwany akrofobią...

Wasza A... Absolutnie Bez Przesądów...


To nie ja ... To PECH !!!!!!!!

2 komentarze:

  1. Piątek trzynastego - dla mnie nie ma sprawy, nawet czarny kot może mi bezkarnie drogę przeciąć ;-) Mieliśmy kiedyś w domu rodzinnym dwa czarne koty, no to dopiero by było jakby ktoś chciał być przesądny :-)
    Z tymi przesądami to tak, że rzeczywiście szukamy wymówek dla naszych niepowodzeń, nieuważności itp., ale z drugiej strony - taka wiara, że będzie dobrze, bo koniczynka, bo kominiarz... pomaga, bo wtedy mamy lepsze nastawienie, optymizm, pozytywną energię...
    A swoją drogą "trzynastego" to ja miałam wczoraj wieczorem i dziś... takie drobne przygody... ech...

    OdpowiedzUsuń
  2. A mój mąż miał w piątek, trzynastego, operację na tarczycę... 20 lat temu.
    Tylko on, nikt więcej w tym dniu nie chciał :)
    Dla mnie jest to taki sam dzień jak każdy inny.
    ira.

    OdpowiedzUsuń

Dla tych z Państwa, którzy mają problem z opublikowaniem komentarza, napisałam kilka wskazówek technicznych. Proszę zjechać niżej na stronę i przeczytać - UWAGI TECHNICZNE

!!! UWAGA TECHNICZNA !!!

Dobry wieczór. Ponieważ doszły mnie słuchy o kłopotach z komentowaniem na blogu, pozwolą Państwo, że pomogę i napiszę jak okiełznać lwa :)
Opcja I
Jeśli mają Państwo konto pocztowe na gmailu, to proszę napisać komentarz w okienku komentarzy i:
- jeśli w okienku poniżej jest napisane KONTO GOOGLE, proszę skopiować ten komentarz, kliknąć w opublikuj. Komentarz Państwa zniknie, ale za to pojawi się w okienku zamiast KONTO GOOGLE, Państwa nick. Teraz proszę wkleić skopiowany komentarz i opublikować. (proszę się mnie nie pytać, dlaczego tak jest, bo sama nie wiem. Ale ad rem)
- jeśli w okienku poniżej jest już Państwa nick, to można bez stresu napisać komentarz i od razu publikować
Opcja II
Ci z Państwa, którzy nie posiadają ani bloga na blogspocie, ani konta gmail, chcąc opublikować komentarz powinni:
- rozwinąć pasek w okienku po prawej, w tym, w którym jest napisane KONTO GOOGLE, znaleźć ANONIMOWY i kliknąć, żeby w okienku się na anonimowy przełączyło.. Następnie trzeba napisać komentarz, kliknąć opublikuj. Pojawi się nowe okienko. Należy w nim znaleźć kwadracik - nie jestem automatem, czy jakoś tak, kliknąć, potem przepisać wygenerowany kod i po prawej kliknąć w zweryfikuj. Jeśli wszystko jest ok i system nic nie powie, kliknąć na końcu opublikuj. Uwaga, jeśli komentujecie Państwo z anonimowego konta, należy pamiętać, żeby napisać, kim się jest, bo w komentarzach wyskoczy "anonimowy".
Pozdrawiam Redaktor Obsesja