Dawno, dawno temu, po drodze do Norwegii zatrzymałam się (w duecie) na noc u mojego wspaniałego wujka w Góteborgu (Szwecja). Wujek bardzo się ucieszył i upiekł szybciutko dla nas kurczaka. Nie wypadało mi powiedzieć, że ja takich rzeczy nie jadam i zmusiłam się po raz pierwszy w życiu do skubnięcia drobiu.
Jakież to było pyszne!!! Na słodko, ale i na ostro, jeżeli rozumiecie, co chcę powiedzieć. Myślę, że osoby kucharzące rozumieją. Wyrwałam oczywiście przepis - i oto on.
Do kamionkowego naczynia, wymoczonego uprzednio przez kilka godzin w wodzie, wkładamy:
1/. Kurczaka osolonego i posypanego wszystkimi przyprawami, jakie mamy pod ręką (uwaga na chili i ostrą paprykę - tego troszkę mniej)
2/. Paczkę rodzynek oraz innych tego typu owoców, ale już mniej niż po paczce.
3/. ŻADNEGO TŁUSZCZU!
4/. Przykrywamy i pieczemy.
5/. Upieczone danie kroimy na porcje i spożywamy z niebiańskim zachwytem.
6/. Smacznego!!!!
Przygotowywałam to danie wielokrotnie i zawsze się udawało :)
A kiedy mi się zechce, to przypomnę sobie moje danie pokazowe czyli pieczeń z ryżem dzikim (dzikawym może być). Szybciutko i bez specjalnej roboty, bo jak wiecie, ja leniwa jestem... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dla tych z Państwa, którzy mają problem z opublikowaniem komentarza, napisałam kilka wskazówek technicznych. Proszę zjechać niżej na stronę i przeczytać - UWAGI TECHNICZNE